środa, 2 września 2015

Rozdział 6

Dni upływały Hermionie w zatrważającym tempie. Zawalona stosami prac, wiecznym przesiadywaniem w bibliotece i zajęta odpieraniem ataków Malfoy'a, który najwyraźniej za cel honorowy tego roku postawił sobie doprowadzenie jej do szaleństwa, nawet nie zauważyła kiedy a był już czwartek. Pogoda wciąż dopisywała, słonce świeciło na niebie a temperatura nie schodziła poniżej dwudziestu pięciu stopni i gdyby nie to, że była w Hogwarcie, Hermiona zdolna by była pomyśleć, że zamiast w nienanoszalnym zamku w Szkocji wciąż jest na wakacjach.
Właśnie weszła do klasy 4f na pierwszym piętrze, gdzie urzędował profesor-duch Binns, rozmyślając o swoim życiowym utrapieniu jakim był ślizgon. Nie chciało jej się już wściekać o jego co poranne zachowania, jakie stawały się powoli tradycją. Po co się denerwować myślą, że każdego ranka ten wredny gad zażywa godzinnej kąpieli a jego ciuchy zaścielają całą podłogę łazienki?
Dzisiaj jednak Malfoy przeszedł wszelkie oczekiwania.
Dwie godziny! Dwie godziny pindrzył się przed lustrem jak panienka przed schadzką, a kiedy w końcu wyszedł, Hermiona niemal dostała krwotoku z nosa. Wszystkie ręczniki leżały na ziemi, po której walały się też jego ciuchy, szaty i krawaty, wanna była w stanie co najmniej żałosnym, jakby ślizgon przed wejściem do niej uprawiał boks z błotem a umywalka lepka była od jego pianki do golenia, zelów do włosów i całego tego świństwa, jakim się smarował.
Ręce opadały.
I pomimo codziennej wojny jaką z nim toczyła na temat zachowania po sobie czystości, Hermiona nie potrafiła wytępić z jego blond łba zamiłowania do syfienia. Po ciężkiej walce,która rozpoczęła kolejny wspaniały dzień w szkole, wściekła zgarnęła swoje ciuchy do pokoju wspólnego gryfonów i za pozwoleniem Harrego, Rona, Deana, Seamusa i Neville'a szybko skorzystała z ich prywatnej łazienki. Nie miała zamiaru paprać się w brudzie po ślizgonie. Co to, to nie!
Pocieszała się jedynie myślą o tylko dwóch zajęciach, jakie będzie musiała przeżyć w gronie ślizgonów. Zielarstwo w towarzystwie puchonów i krukonów minęło jej w miłej atmosferze, a Neville, z którym zajmowała stanowisko, okazał się być jak zawsze szalenie mądry z tego przedmiotu przez co zarobili od profesor Sprout po dziesięć punktów. Harry i Ron w tym czasie mieli wolne, jakoś nie widzieli sensu w bawieniu się w ogrodnika co sprawiło, że miała jeszcze lepszy humor. Nie będzie musiała im pomagać w odrabianiu zadań.
Zaklęcia jak to zaklęcia. Machanie różdżką, zdobycie kolejnych punktów dla Gryffindoru i głośne pomruki niezadowolonego Rona, któremu po raz kolejny coś nie wyszło. Ale i tym się nie przejmowała. Kiedyś zapewne leciałaby żeby mu pomoc i pokazać co i jak ma robić, ale te czasy dobiegły końca.
Musi zacząć radzić sobie sam.  
-Cześć!-zawołał Seamus.
Hermiona podniosła wzrok znad ulubionej książki, mianowicie Historii Hogwartu, spoglądając na szczerzącego się gryfona.
-Cześć!-odpowiedziała zamykając księgę- Jak się masz?
-Całkiem dobrze, a ty?
-Tak samo.
Seamus przygryzł nerwowo wargę i strzelając oczyma dookoła podszedł bliżej Hermiony. Stanął tak blisko niej, jakby miał zamiar powiedzieć coś niesamowicie ważnego oraz zakazanego po czym zniżył głos do głośnego szeptu.
-Słuchaj...-zaczął niepewnie-Dean opuszcza dzisiaj zajęcia...
-Coś mu się stało?-zapytała wystraszona.
Seamus uśmiechnął się znacznie. Ponownie przemknął wzrokiem po twarzach mijających ich ludzi i kiedy grupka krukonów, z którymi dzielili zajęcia zajęła swoje miejsca na podwyższeniu pod ścianami sali, przysunął się jeszcze bliżej.
-Raczej ktoś-odpowiedział tajemniczo.
Hermiona spojrzała na niego nie rozumiejąc ani słowa. Czy ten Seamus nie może mówić prosto i na temat? Musi bawić się w jakieś gierki? Jej mózg od samego rana jest wykończony po kłótni z Malfoy'em, chociaż na zajęciach chciałaby mieć święty spokój od intryg i tajemnic.
-To znaczy?
-Pewna miła puchonka.-mrugnął porozumiewawczo.
-Aaa...-sapnęła- Rozumiem. Tylko co to ma wspólnego ze mną?
Zamilkli widząc wchodzących do sali Harrego i Rona, ,który obrzucił ich dwójkę badawczym wzrokiem ale zaraz odwrócił go i wraz z przyjacielem zajęli miejsca po prawej stronie sali.
-Wiesz, zawsze siedzę z nim. Tyle że go nie ma a w rejonie,który my zajmujemy są praktycznie sami krukoni, nie żebym coś do nich miał, ale...-zrobił kwaśną minę- Sama wiesz...
Hermiona spojrzała na drugi bok sali. Faktycznie, tam gdzie zazwyczaj siedzi Dean i Seamus nie wielu było gryfonów. Ci zajmowali siedziska po prawej stronie.
-Chcesz usiąść ze mną i chłopakami. Zgadłam?
Seamus uśmiechnął się z ulgą.
-Jeśli nie masz nic przeciw.
-Jasne, że nie.-machnęła dłonią- Możesz zając miejsce między mną a Ronem.
Słysząc tę propozycję, chłopak znacznie się ożywił a na jego twarzy zagościł jeszcze szerszy uśmiech. Hermiona wolała nie analizować co skłoniło gryfona do takiej radości. Znając życie nie spodobałoby się jej to.
-Świetnie. Jesteś najlepsza!
Niespodziewanie gryfon złapał ją delikatnie za ramie i przyciągnął jej polik do swych ust. Cmoknął go subtelnie, obdarzył Hermionę szczerym wykrzywieniem ust i nonszalancko podarował ramię. Zdezorientowana i czerwona jak cegła wsunęła dłoń w nadstawioną rękę kolegi pozwalając odprowadzić się do ławy.
Kątem oka dostrzegła patrzącego na nią chłopaka o ciemnej karnacji i bystrych oczach. Łapiąc się na tym, że się na nią lampi a ona to widzi niepewnie uniósł dłoń i machnął nieśmiało. Zalewając się jeszcze większą falą burgundu, Hermiona odpowiedziała Erykowi machnięciem i pomaszerowała ciągnięta przez Seamusa.



Jak tylko zajęli miejsca na podwyższeniu, pojawił się profesor Binns. Wypłynął spod biurka jak to miał w zwyczaju, lewitując nad nim niczym zamglony obraz.
-Witam was.-zawołał do uczniów- No już, szybciutko. Zajmujcie miejsca.
Reszta rozgadanych uczniów szybko wykonała jego polecenie i już po kilku sekundach w klasie panowała całkowita cisza. Akurat przemykała wzrokiem po zebranych, gdy natrafiła na spojrzenie Rona. Wydawał się być zdziwiony i zniesmaczony widokiem Seamusa siedzącego między nimi i uśmiechającego się do Hermiony od ucha do ucha. Za nim Harry spoglądał ostrożnie na przyjaciela, jakby obawiał się, że ten zaraz rzuci się na Seamusa z pięściami.
Seamus jednak nie zdawał się przejmować morderczą miną rudego. Zauważając na kogo patrzy Hermiona, odwrócił głowę i grzecznie przywitał się ze współlokatorem. Szybko i konkretnie wyjaśnił mu powód zmiany miejsca ale widząc zaciśnięte szczęki Rona wzruszył ramionami i powrócił do wpatrywania się w profesora.
-Moi drodzy- zaczął Binns-Dzisiaj zajmiemy się szóstą poprawką do Paktu Morskiego,który świat czarodziejów podpisał z trytonami...
Szybko przekartkowała strony księgi na odpowiedni rozdział i zagłębiła w słowach, swoją drogą mających moc usypiania, profesora. Już maczała pióro w atramencie by zacząć notować, kiedy czyjś palec delikatnie postukał ją po ramieniu. Odwróciła się do pochylającego nad jej uchem Seamusa.
-Słyszałaś o balu dla siódmoklasistów?-zapytał szeptem.
Gryfonka spojrzała wpierw na profesora, ale ten jak zawsze pogrążony był w swoim przy nudnawym monologu, więc bez krępacji rozpoczęła rozmowę z kolegą.
-Tak, ponoć to wielkie wydarzenie.-wyszeptała.
-Chodzą pogłoski, że w tym roku Dumbledore ma zaszaleć i sprowadzić nie tylko Fatalne Jędze ale tez Czarci Eliksir.
Wytrzeszczyła na niego oczy. A to co do cholery? Jakiś magiczny odpowiednik narkotyków?
-Czarci Eliksir?-zdziwiła się.
Głośny jęk, któregoś z krukonów oznajmił im o fruwającym przez klasę nauczycielu. Najwyraźniej, któryś z nieszczęśników robiących notatki nie zauważył podpływającego bliżej profesora,który przepłynął przez jego ciało. Oboje z Seamusem w ostatniej chwili zdołali uchylić głowy, nim duch nauczyciela zderzył się i z nimi.
-Nie mów, że ich nie znasz?-wyszeptał Seamus podnosząc głowę.
-No...-wydukała Hermiona- Nie.
Co tu dużo mówić. Była mugolakiem żyjącym wśród mugoli. Puki nie zacznie żyć wśród czarodziei na co dzień, nigdy nie będzie do końca poinformowana. Ostatnie miesiące spędziła na odwiedzaniu innych mugolaków ze swej rodziny a podczas poszukiwań horkruksów nie miała czasu na zajmowanie się trendami panującymi w muzycznym świecie magii.
-To jedna z lepszych kapel. Słowo.-zarzekał się blondyn podnosząc dłoń do piersi- W te wakacje grali koncert w Loch Ness, kiedy byliśmy tam z Deanem. Dali ostrego czadu.
-Szósta poprawka była dopiskom do punktu dziewiątego paktu z roku 1698...-zadudnił monotonny głos Binns'a.
Udając, że zajmują się notatkami oboje chwycili pióra do ręki i kreślili na pergaminie co drugie bądź trzecie słowo profesora. Odłożyli jej zaraz jak tylko duch Binns'a w powolnym, leniwym ruchu przemknął koło nich.
-Musisz ich posłuchać.-zarządził Seamus.
-Na pewno skorzystam.-zapewniła.
Co trzeba było przyznać Seamusowi i Deanowi, ci dwaj znali się na muzyce. Po tym jak Lee Jordan skończył szkołę, to oni zajmowali się wszelkimi imprezowymi aspektami spotkań w pokoju wspólnym gryfonów. Trzeba było im przyznać, że byli w tym na prawdę dobrzy.
-Tyle, że nie wiem gdzie miałabym kupić ich album.-mruknęła dziewczyna obserwując nauczyciela, który przepłynął na tyle blisko Terry'ego Boota, by zmusić go do schowania się pod ławkę.
-Mam najnowszy w dormitorium.-pochwalił się Seamus- Z chęcią ci go urzeczę.
Nagły trzask i ciche przekleństwo zwróciło ich uwagę na siedzącego obok Rona. Trzymał w dłoni złamane pióro a z jego inkaustu lał się atrament. Nie patrząc na nich, wyciągnął z kieszeni różdżkę i jednym machnięciem usunął plamy z blatu pulpitu.
-Co do balu.-ponowił gryfon- Wybierasz się?
Bal, pomyślała ze zgrozą. Ostatnim razem była na balu w czwartej klasie. Było cudownie, to prawda, Wiktor był wspaniałym kompanem i bardzo życzliwym chłopakiem, dbał o nią i zapewniał multum rozrywki ale gdy potem była na językach wszystkich uczniów i czytelników ,,Proroka Codziennego'' straciła zapał do takich spędów.
Oczywiście było również przyjecie Bożonarodzeniowe u Slughorna, ale tego nie chciała pamiętać. Cormac, jego język...Fu! Poza tym by pójść będzie musiała znaleźć sobie partnera, a kandydatów na takowego jakoś nie widziała.
-Jako prefekt naczelny zapewne będę musiała.-westchnęła- Niestety jeszcze nie kupiłam sukienki.
-Byłoby ci ładnie w czerwonym.
Zaskoczona tym komplementem, uniosła wzrok na kolegę. Czerwony? Ona w czerwieni? Zazwyczaj wydawało jej się, że w takich kolorach powinny pokazywać się tylko i wyłącznie długonogie blondynki a nie niskie szatynki. Chociaż...Może ma racje?
-Tak sądzisz?-upewniła się.
-Znam się na tym- zachichotał puszczając perskie oczko.
Odwzajemniła jego uśmiech starając się by był on jak najbardziej wdzięczny na jaki było ją stać. Ponownie po klasie rozszedł się dźwięk nieprzyjemnego klnięcia. Ich głowy po raz drugi zwróciły się ku rudemu, który wielce wkurzony mazał piórem po pergaminie. Co go ugryzło?
Wzruszając ramionami ona i Seamus powrócili do rozmowy.
-Myślałam raczej o czymś w fiolecie albo granacie.
-Prawda jest taka Herm, że ładnemu we wszystkim jest do twarzy.
Momentalnie poczuła jak się czerwieni. Seamus tylko się uśmiechnął, jakby prawienie jej komplementów i wprowadzanie w konsternacje przynosiło mu przyjemność. Ron znowu zaklął, tym razem głośniej i dobitniej ale jak i w poprzednich dwóch razach, unikał ich wzroku gdy obrzucili go nierozumiejącym spojrzeniem.
Unikając w ostatnim momencie spotkania pierwszego stopnia z frunącym profesorem, Hermiona odchyliła się w krzesełku. Powracając na miejsce rozejrzała się po twarzach uczniów. Te zielone tęczówki ponownie się w nią wpatrywały. Wydawało jej się, że nowy kapitan krukonów zapatrzył się jedynie w jakiś punkt ponad jej głową, ponieważ jego wzrok był dziwnie zamglony i nieobecny ale zaraz chłopak zamrugał szybko i posłał jej jeden z najpiękniejszych uśmiechów jaki widziała.
Przez chwile myślała, że spadnie z krzesełka. Bo chociaż był to delikatny, wręcz nieśmiały uśmiech, był to nadzwyczajnie uroczy uśmieszek. Wspaniały, tyle była zdolna powiedzieć na ten temat. Dokonując cudów, postarała się by i jej był równie uroczy. Wiedziała, że nie jest mistrzynią we flirtowaniu ale chyba jej się udało bo chłopak rozpogodził się i mrugnął zaczepnie.
Słysząc chrząknięcie przy swoim lewym boku przypomniała sobie o czekającym na odpowiedz Seamusie. Niechętnie oderwała się od podziwiania opalonej, złotawej buzi krukonka odwracając do rozmówcy.
-Tak...Ummm...-szybko, niech jej mózg się włączy- Dziękuję Saem.
-Nie ma za co, mówię tylko to co myślę.-odparł luźnym tonem- Co myślę ja i połowa szkoły.
-Teraz to już przesadzasz.-wydukała zmieszana.
Gryfon powoli ujął jej dłoń i ucałował wierzch. Tym razem bardzo niewiele jej brakowało by spaść z krzesła. Zaledwie minimetry.
-Uwierz mi, że nie. Panno Granger, jest panienka śliczna.-szepnął gładząc kciukiem wnętrze jej nadgarstka.
Jej usilne próby przypomnienia sobie głupiego, mugolskiego znaczenia takiego gestu, zostały przerwane przez wstającego raptownie na nogi Rona. Rudy piorunował wzrokiem zszokowanego jego zachowaniem Seamusa i ich złączone dłonie.
-Puść jej rękę- wysyczał groźnie.
Hermiona rozejrzała się dookoła. Wszyscy spoglądali na nich zaciekawieni. Jedynie profesor Binns opowiadał swym jednostajnym głosem historie szóstej poprawki paktu z trytonami, jakby nie docierało do niego zamieszanie w klasie.
-Ron?!-skarciła go Hermiona.
-Powiedziałem Finnigan.-rzekł rudy nie patrząc na nią- Puść rękę Hermiony.
Seamus puścił ją ale przybrał groźny wyraz twarzy i wstał by zmierzyć się ze swym kolegą z dormitorium.
-Co cie ugryzło, Weasley?-syknął zaciskając pięści.
-To że trzymasz jej dłoń, jakbyś miał do tego prawo.
-A ty masz?
-Większe od ciebie.-fuknął rudy.
Hermiona przemknęła wzrokiem na profesora,który dalej zajęty sobą i pergaminami, z których czytał nie zauważał jak uczniowie szepczą między sobą i wychylają się z ławek by mieć lepszy widok na kłócących się chłopaków.
-Pragnę ci przypomnieć, że nie jesteście już parą.-rzekł Seamus z szyderczym uśmieszkiem- I z tego co mi wiadomo, to z twojej winy.
Ledwie zdążyła mrugnąć, a dwaj niegdyś kumple dopadli się do siebie. Pierwszy rzecz jasna zaczął Ron. Z okrzykiem gniewu rzucił się z pięściami na blondyna okładając go jak leci. Seamus dzielnie odpierał jego ataki, robił uniki i starał się nie zdzielić rudego, a miał ku temu kilka szans. Jednak jego dobra passa skończyła się kiedy cofając o krok wpadł na krzesełko Herminy i na chwile stracił równowagę.
Rudy natychmiast wykorzystał swoją przewagę i z siłą uderzył Seamusa w nos. Z twarzy gryfona popłynęła krew a oczy zalśniły od łez bólu. Złapał się za rozwalony nos i w ostatniej sekundzie uniknął kolejnego ciosu w brew.
Przykładając dłonie do ust, Hermiona zauważyła jak w końcu harmider dociera do profesora Binns'a. Nauczyciel uniósł beznamiętne spojrzenie ponad pergaminami i zszokowany zastygł w połowie słowa.
-Co się tu dzieje?!-zagrzmiał zdenerwowany- Weasley! Finnigan!
-Panie profesorze, to moja wian-rzekł Seamus-Ron akurat wyjmował kałamarz z torby a ja się pochyliłem do rozwiązanej sznurówki. Przez przypadek dostałem w nos.
Profesor zamrugał powiekami jakby to co powiedział gryfon zbiło go z przysłowiowego pantałyku. Chrząknął dwukrotnie, po czym poprawił swe złote okulary opadające mu na czubek nosa.
-Tak to jest jak się nie umie wiązać botów- skwitował profesor-Idź Finnigan do skrzydła szpitalnego. Niech Pani Pomfrey się tobą zajmie.



Seamus skinął nauczycielowi i pospiesznie wyszedł z klasy, pozostawiając swoje rzeczy na ławce. Jak tylko jego sylwetka znikła za drzwiami a Binns rozpoczął kolejne przetaczanie suchych faktów, Hermiona odwróciła się do Rona. Miała ochotę go zabić. Była na niego ścisłe mówiąc wściekła.
-Co ci strzeliło do głowy, Ron?-burknęła.
Weasley strzelił w nią karcącym spojrzeniem i usiadł na swoje miejsce.
-Mi?-wskazał na siebie palcem-Nie widziałaś tego?
No bo zaraz...
-Czego?-warknęła pochylając się do niego.
-Błagam cie, Hermiono.-żachnął się prychając niczym kot- Na pewno zauważyłaś ze ten gnojek się do ciebie przystawiał.
Musiała przymknąć na chwile powieki. Co za tupet!
-Nawet gdyby, to co?
-Jak to co?-zdziwił się gryfon.
Usłyszeli jak Harry syczy na nich dając cichy sygnał by schowali głowy pod ławką. Bez namysłu zanurkowali a ledwie sekundę później tam, gdzie były ich głowy pojawił się duch nauczyciela.
-Ron, na litość.-warknęła Hermiona z głową pod stołem- Nikt nie dał ci prawa bić kogoś tylko dlatego, że mnie podrywał.
Gryfon wyglądał tak jakby miał zaraz stracić przytomność. Na zmianę robił się albo biały niczym ściana, bądź czerwony jak cegła. Hermiona była pewna, że i ona jest cała bordowa z gniewu.
-Miałem słuchać jak ten imbecyl próbuje cię zaprosić na bal?
-Ma do tego święte prawo. Tak samo jak ja aby go przyjąć lub mu odmówić.
Ron wyrzucił dłonie do góry zapominając najwyraźniej gdzie się znajdują. Sprawił tym ruchem tylko tyle, że ławka podskoczyła a pióra i pergaminy posypały się po podłodze. Po sekundzie między nimi pojawiła się twarz Harrego ,który stukając się po czole palcem chwycił swoje notatki i dał im do zrozumienia by zaraz zajęli miejsca.
-Nie wierze.-bąknął rudy zbierając swoje rzeczy z posadzki- Mówisz poważnie?
-Owszem.-przytaknęła łapiąc w dłonie czarne, długie pióro i zwój pergaminu.
Oboje podnieśli się na siedziska, ciskając w siebie gromami z oczu.
-To idiota...
-Ty się zachowujesz jak głupek, Ron!-krzyknęła ale zaraz opanowała się kiedy reszta uczniów podniosła na nich wzrok- Seamus ma racje. Sam ze mną zerwałeś, to teraz przestań się zachowywać jakbym była twoją własnością.
Szybkim,zamaszystym ruchem wpakowała swoje rzeczy do torby i zarzuciła ją na ramie. Tak samo szybko i zwinnie postąpiła z własnością Seamusa. Odda mu ją po zajęciach, kiedy zajrzy do biedaka do skrzydła szpitalnego.
-Hermiona!-warknął rudy przez zaciśnięte zęby, ale ona już wstawała- Hermiona wracaj. Nie skończyliśmy...
-A jednak- syknęła przemierzając środek klasy.
Nie myślała o tym, gdzie usiądzie ale zobaczyła jak Terry Boot odsuwa jej krzesełko między sobą a Padmą. Z wdzięczną miną i ulgą przyjęła to nieme zaproszenie.
-Dziękuję- szepnęła do krukonów.
-Daj spokój-odparła Padma-Zawsze do usług.
-W zamian dasz spisać notatki- mrugnął do niej przyjacielsko Terry.
-O mój...-sapnęła spoglądając na pusty pergamin- Zapomniałam notować.
Śmiech dwójki krukonów zadźwięczał w klasie.
-Musze gdzieś to zapisać- zaśmiał się chłopak
-Spróbuj w księdze Historii Magii- zawtórowała mu krukonka.
Czując ulgę,że znajomi nie ciągną jej za język co do kłótni gryfonów, Hermiona zawtórowała im w chichocie.

~*~ ~*~ ~*~

-Hermiona!
Wiedziała kto za nią krzyczy i między innymi dlatego postanowiła nie zwalniać tempa w jakim wymaszerowała z sali 4F, załadowana swoją i torbą Seamusa.
-Hej!-zawołał ją zdyszany głos- Herm!
Słysząc błagalną nutę westchnęła głośno i przystanęła na środku korytarza. Czarnowłosy okularnik dobiegł do niej i stając przed nią, pochylił się do przodu by złapać dech.
-Tak Harry?-zapytała poważnym tonem.
Całe szczęście, że w pobliżu nigdzie nie było rudego. Miała nie miłe przeczucie,że gdyby go tylko zobaczyła użyłaby swojej pięści w tym samym celu w jakim użyła jej w trzeciej klasie podczas spotkania z Malfoy'em.
-Słuchaj...Nie kłóć się z Ronem...-dukał między zaczerpywaniem powietrza.
-Że co proszę?!-wydarła się- Harry! Jakbyś nie zauważył to on naskoczył na Seamusa. Zachowuje się jak dzieciak.
Przyjaciel podniósł uspokajająco dłonie. Najwyraźniej myślał, że to ją poskromi. Pfff!
-Wiem, Herm. Ale postaraj się zrozumieć...
-Co niby mam zrozumieć według ciebie? To że nasz przyjaciel jest idiotą?
O nie, nie tym razem. Całe życie jest tą mądrzejszą i rozsądną ale miarka się przebrała. Nie będzie już więcej broniła tego głupka przed nim samym. Niech w końcu zacznie płacić za swoje błędy.
-Nie idiotą!-odparł z naburmuszoną miną- On nadal cie kocha.
Hermiona zamrugała powiekami. Kocha? Ja? A to ci...
Niestety, ze zdziwieniem zauważyła, że nie poczuła tego co czuć powinna. Zero motylków, zero ekscytacji. Nic. Nie czuła tej radości jaką czuć powinna dziewczyna, gdy się okazuje, że obiekt jej wzdychań odwzajemnia jej uczucia. Zamiast tego było jedynie...Hmm. Zdziwienie? Zażenowanie?
Co by to nie było, to był dla niej dowód nie niepodważenia, że Ron nie jest już dla niej tym, kim był kiedyś.
-Co?-szepnęła.
-Kocha cie.-rzekł powoli Harry- Sam mi powiedział. To oraz, że żałuje tego jak z tobą zerwał. I że w ogóle to zrobił.
Musiała potrząsnąć głową by to sobie przyswoić.
-Harry.-powiedziała spokojnie- Ja rozumiem, kocha i żałuje. Ale to nie daje mu prawa się tak zachowywać.
-Jest zazdrosny.-wyjęczał przyjaciel z rezygnacją.
-Trudno.-wzruszyła ramionami- Sam może być sobie winny.
-Hermiona..
Szybko zastopowała jego słowa podniesioną dłonią. Może jeszcze miesiąc temu dałaby się namówić do dania szansy Ronowi, ale nie po dzisiejszym dniu, kiedy zachował się karygodnie i po tym jak ją zostawił. Coś w niej pękło, kiedy czytała jego ostatni list i była pewna, że już nic nie da się naprawić. Mogą zostać jedynie przyjaciółmi ale z tego co widziała i na to szanse maleją z dnia na dzień. Jeśli Ron dalej będzie się tak zachowywać,to niestety, skończą jako dawni znajomi ze szkoły.
-Nie Harry. Dosyć.-rzekła stanowczo- Nie mam zamiaru tego słuchać. A teraz wybacz, jestem głodna.
I nie słuchając tego co mówi Harry, odwróciła się napięcie, poprawiła ciężkie jak diabli torby i ruszyła w kierunku Wielkiej Sali.

~*~ ~*~ ~*~

Nareszcie nadeszła pora obiadu.
Draco dziarskim krokiem wkroczył do Wielkiej Sali. Był bardzo z siebie zadowolony. Podczas zaklęć z puchonami, zarobił u profesora Flitwicka dziesięć punktów za znajomość definicji zaklęcia Szarego Cienia i kolejne dziesięć za poprawne jego rzucenie.
Nie było się czemu dziwić. Jako były Śmierciożerca stosował je niejednokrotnie. Wiele razy przydawało mu się kiedy spełniał niebezpieczną misję dla Voldemorta, gdy zmuszony był do zakradania się do domów aurorów i mordowania ich po cichu.
To był chyba jedyny plus bycia tym, kim pod przymusem ojca i Czarnego Pana musiał być.
Towarzyszący mu Zabini, Nott i Gloye gawędzili wesoło o wynikach meczu Quidditcha, który odbył się wczorajszego wieczoru w Londynie. Ich ulubiona drużyna, Strzały z Appleby, wygrała z o wiele lepiej wypadającymi w rankingach Osami z Wimbourne. Planowali nawet cichy wypad do Hogsmade by uczcić zwycięstwo w Trzech Młotach.
Z nich wszystkich Nott miał odrobinę mniej zadowoloną minę. Założył się bowiem z Blaisem o sporą sumkę galeonów stawiając na zwycięstwo Os. Jednak, słysząc o wypadzie na karmelowe piwo lub szklaneczkę ognistej od razu się rozpogodził.
-Dołączysz do nas Smoku?-zagadnął Gloye.
-Nie dzisiaj-odparł nie zaszczycając go choćby spojrzeniem.
Usłyszał jak przyjaciele wstrzymują oddech. No tak, on odmawiający alkoholu? Nowość.
Nie przejmując się rozdziawionymi buziami i wytrzeszczonymi oczami chłopaków, Draco podszedł do stołu z piętrzącymi się na nim półmiskami mięs, sosów, pure i wazami pełnymi zup. Zajął przeznaczone dla niego miejsce, na którym nikt nie warzył się zasiąść i nałożył na talerz porcję cielęciny w sosie grzybowym.
Po chwili dołączyli do niego przyjaciele i gdy tylko miejsce obok niego zostało zajęte przez Blaise'a, zauważył jak do Wielkiej Sali wkracza Granger. Szła niczym burza, pokonując odległość od wrót do stołu w zaledwie trzech krokach. Jej długie, falowane włosy frunęły za nią a brązowe oczy strzelały gromami. Widać było, że jest wściekła jak stado olbrzymów.
Za nią do sali wszedł ryży i wybraniec. Policzki rudego płonęły rumieńcem, z uszu niemal uchodziła para a pod szatą, klatka piersiowa unosiła się i opadała pod wpływem głębokich oddechów. Wybraniec suszył mu o coś głowę, mamrocząc do ucha rudego i machając na niego dłońmi.
Weasley jednak nie słuchał słów Pottera. Jego oczy utkwione były w plecach gryfonki, która nie zważając na pytające spojrzenia uczniów z jej domu, usiadła przy Seamusie.  
-Chyba u Świętej Trójcy nie jest już tak idealnie jak niegdyś.-zauważył Blaise.
-Na to wygląda.-przytaknął zabierając się za jedzenie.
Udając brak zainteresowania, pochłaniał małymi kęsami z wystudiowaną gracją cielęcinę. Spod grzywy blond włosów opadającej mu na oczy, obserwował jak Granger podaje Finniganowi czarną torbę i mówi coś do niego, robiąc przy tym przepraszającą minę.
-Ciekaw jestem, co takiego zrobiła mu gryfonka- Zabini wskazał brodą ryżego przygłupa- Wygląda jakby miał ostre zaparcia.
Draco spojrzał ponownie na czerwonego Weasley'a idącego z wybrańcem. Jak tylko zauważył z kim Granger ucina sobie pogaduchy, pokraśniał jeszcze bardziej a jego dłonie zacisnęły się w pięści. Kostki pobielały mu z gniewu a usta zwęziły cienką linię. Teraz już na sto procent nie słuchał wywodów swojego przyjaciela. 
-Ja jestem ciekaw co on zrobił jej, że tak mu dopiekła.- rzekł powracając do jedzenia.
Blaise zachichotał w uciesze, nakładając na talerz makaron z warzywami i sporą ilością sosu śmietanowego.
-Co jak co, ale dziewczyna ma charakterek.-powiedział z pełnymi ustami, nie kryjąc przed ślizgonem podziwu dla dziewczyny.
-Mi to mówisz?-Draco popił soku z pomarańczy- Mieszkam z nią.
Na te wzmiankę Diabeł wyprostował się w siedzeniu i spojrzał na przyjaciela. Przyglądał się mu przez chwilę, co Draco umiejętnie ignorował jedząc i pijąc, lecz już po kilku sekundach Blaise uśmiechnął się pod nosem z irytującą wyższością. Smok widział ją u niego zazwyczaj wtedy, kiedy ten wiedział o czymś o czym nie wiedział on.
Bardzo irytujące uczucie, zważywszy na to jak mocno Draco nie lubił być niedoinformowany.
-A pro po.-zagadnął Blaise- Milczysz na temat zajmowania dormitorium z Granger.
-A co w tym takiego dziwnego?-zapytał zaskoczony.
Ślizgon pochylił się do ucha blondyna. Wciąż się szczerząc, rzucił okiem na stół gryfonów a w jego ciemnych oczach zaiskrzyły się ogniki rozbawienia.
-Pochwal się przyjacielowi.-poruszył zabawnie brwiami- Zajrzałeś przez dziurkę od klucza kiedy się kąpała?
Głowa Draco wystrzeliła niczym z procy w kierunku twarzy przyjaciela, co zaowocowało głośnym hukiem zderzonych czół i potokiem niecenzuralnych słów płynących z ust obu ślizgonów.
-Jesteś doszczętnie popaprany!-warknął Draco pocierając czoło.
Pięknie! Doskonale! Będzie miał guza wielkości kociołka, to pewne jak lokata w Gringocie (o ile oczywiście nie ma tam Pottera, kradnącego smoka). Jak on się pokaże między ludźmi?!
Idiota! Blaise Zabini to idiota!!
- Przecież to...
-Tak, tak. Szlama.-mruknął skrzywiony z bólu ślizgon- Jasne...
Blondyn przyglądał się mu z wyrzutem, jak podnosi ze stołu pusty, mosiężny kielich i przykłada do czerwonego guza jaki już zaczął się pojawiać.
-O co ci chodzi?
-O nic- mulat odparł niewinnie.
Draco przyglądał się mu przez kilka sekund ale Diabeł nie wyglądał na kogoś, kto ma zamiar ciągnąc rozmowę.
I dobrze, nie miał ochoty na głupie żarciki. Jego chęć na zabawę znikła całkowicie, kiedy spoglądając przed siebie, ujrzał Granger rozmawiającą z Finniganem.
Czule dotyka jego nosa, noszącego czerwone wykwity po dość mocnym uderzeniu,a on puszył się jak paw. Robił minki i opowiadał żarciki, na które Granger odpowiadała śmiechem. Rozbawiał ją czymś, dotykał co i rusz jej dłoni lub ramienia, na co Granger spalała buraka ale, o dziwo, nie odskakiwała.
Ten dureń flirtował z nią a ona nic sobie z tego nie robiła. Co więcej, zdawała się być zadowolona jak jasna cholera. Śmiała się, odrobinę zbyt głośno by było to niewymuszone, ale i tak Draco miał ochotę podejść do nich i walnąć gnojka w zaczerwieniony nos.
Nie wiedział co go tak wkurzało w tej sytuacji. To przecież Granger, szlama Granger. Powinien jest się nią nie przejmować, olać to kto ją podrywa lub co więcej, nabijać się z nieszczęśnika, który się za nią ugania. Zamiast tego zaciskał właśnie szczeki i piorunował dwójkę gryfonów wzrokiem. Jego zęby zgrzytały w ustach a knykcie, zaciśniętych w pięści dłoni pobielały, co zdawało się być niemożliwe ze względu na jasny kolor jego skóry.
-Właśnie o to mi chodzi- mruknął pod nosem Blaise.
Tego było za wiele. Draco walnął dłonią w stół, aż kielichy i sztućce podskoczyły z donośnym trzaśnięciem. Nott, Gloye i Graham Pritchard, który ledwo co zdążył się do nich dosiąść, spojrzeli na niego ze strachem i niezrozumieniem w oczach. Gregory przez chwilę wyglądał tak jak jeszcze dwa lata temu. Z uchylonymi ustami i wytrzeszczonymi oczami, przypominał Gloye'a - przygłupa jakim był kiedyś.
-Co znowu?-warknął Draco mocno poirytowany.
-Jak uprzednio,o nic.-Diabeł uniósł kapitulacyjnie dłonie.
-I niech tak zostanie.



Diabeł powstrzymał się od dalszego komentowania. Zamiast tego zabrał się w milczeniu za jedzenie. Po chwili, z miną niewiniątka, zagadnął Smoka o zbliżający się mecz Quidditch'a, jaki mieli rozegrać z puchonami. Paplali na temat nowej taktyki, którą Draco chciał wdrążyć na najbliższym treningu i o nowych miotłach jakie ślizgon miał zamiar podarować drużynie.
Jego ojciec najchętniej nie wydałby na nich ani centa, pieprzony sknera. Na nieszczęście dla niego samego, był też aroganckim, uwielbiającym szczycić się swoim bogactwem człowiekiem, który nie przepuści okazji do pokazania tego jakim jest wspaniałym ojcem i bogatym arystokratą. Na pewno udałoby się Draco namówić go na mały wydatek, leżący w dobrze rozumianym interesie rodziny.
Po zjedzeniu obiadu i wypiciu kilku kielichów soku ze świeżo wyciśniętej pomarańczy, Draco i Diabeł ruszyli korytarzem w kierunku lochów, w których miały odbyć się zajęcia z eliksirów. Oczywiście, jak przez wszystkie sześc lat nauki, z gryfonami.
Kiedy przechodzili przez drzwi Wielkiej Sali, coś o długich, blond włosach z impetem rzuciło się na szyje Blaise'a ściskając go za nią i całując po policzkach.
-Tu jesteś!-zawołała Daphne.
Nie zważając na cierpiącą minę ślizgona, obdarowywała go namiętnymi pocałunkami. Diabeł starał się z całych sił zrzucić ją z siebie, jednak dziewczyna nie dawała za wygraną. Im mocniej Blaise ja odpychał, tym ona usilniej do niego przywierała.
Draco śmiałby się w najlepsze z wyrazu twarzy przyjaciela i jego marnych prób pozbycia się zbędnego balastu, gdyby nie pojawiająca się na horyzoncie korytarza siostra Daphne, Astoria. Jęknął głośno wiedząc co go czeka, jeśli tylko pozwoli bliżej podejść ślizgonce. Będzie miał wtedy nie lepsza minę niż torturowany ustami Greengrass, Diabeł.
-Draco!-zawołała brunetka-Smoku!
-Zmywam się-rzucił do Diabła.
Przyjaciel patrzył na niego z wytrzeszczonymi gałami i wyciągniętą w jego kierunku dłonią. Błagał go niemo o pomoc ale tym razem Draco pozostawił go samemu sobie. W tym przypadku mu nie pomoże.
O nie!
Biorąc nogi za pas, Draco biegiem przemknął przez parter. Dopiero kiedy głośne nawoływania Astorii całkowicie ucichły, zwolnił kroku i spacerkiem przechodził kolejne metry. Wtedy ją dostrzegł.
Szła głęboko nad czymś zamyślona. Brązowe włosy opadały na jej twarz, kryjąc ją za fontanną delikatnych fal, kiedy patrzyła na swoje stopy idąc prosto a uczniowie ustępowali się przed nią jakby była królową. Brakowało jedynie by przed nią klękali, zaśmiał się w myślach.
Kręcąc głową na widok zawieszonej na jej ramieniu zniszczonej torby, Draco ruszył ku niej zrównując się z gryfonką w pół drogi.     
-Co tam współlokatorko?-zagadnął grzecznie.
Podskoczyła do góry słysząc jego głos obok siebie. Z miną NIGDY-WIĘCEJ-TAK-NIE-RÓB spiorunowała go wzrokiem.
-Boże, Malfoy.-dziewczyna sapnęła łapiąc się za serce- Daj mi spokój.
-Dlaczego?-spytał z udawanym oburzeniem.
Nie komentując jej wymownego wywrócenia oczami, ponowił marsz. Kiedy gryfonka nie ruszyła się z miejsca, odwrócił się do niej unosząc do góry brwi. Poczekał, aż po chwili namysłu, która zdawała się mu trwać wieczność, Granger niepewnie podeszła do niego. Wtedy ponowił marsz.
-Lubię urządzać sobie z tobą pogaduchy.-powiedział rozwiązując uwierający go krawat.
-Ale ja z tobą nie koniecznie.-warknęła sprawnie wymijając pierwszorocznych stojących w grupce na środku korytarza- Daj mi żyć.
-Zauważyłem, że zamiast mnie wolisz Finnigana.
Czy on naprawdę to powiedział? I to w dodatku z tą nutą żalu, złości i poirytowania?
Jeśli on sam to usłyszał to i ona musiała. Najwyraźniej jednak niedosłyszała skrytych w jego głosie emocji. Dalej szła przedzierając się przez zastępy nowych uczniów nie mogących odnaleźć odpowiedniej sali.
-Chcesz mi powiedzieć, że ukradkiem na mnie spoglądasz?-rzuciła mu rozbawione spojrzenie.
-Całe życie Granger.-rzekł z lekkością- Musze wiedzieć co się dzieje z moim wrogiem numer jeden, byś nie wbiła mi noża w plecy kiedy nie będę się tego spodziewać.
Niespodziewanie walnęła go w ramie nie szczędząc przy tym sił. Zaskoczony nie mniej, niż gdyby rzuciła się mu na szyję, otworzył szeroko buzię. Zreflektował się zaraz i przywołując się do porządku, pchnął ją w ramie. Lekko, ledwie jej dotykając by nie zrobić jej krzywdy, co ponownie go zaskoczyło. Go i ją.
-Phi.-prychnęła z naganą strzepując niewidzialne pyłki z ramienia, którego dotknęła jego dłoń- Jestem z Gryffindoru Malfoy. My nie uciekamy się do podstępów i intryg, tylko z dumą stajemy twarzą w twarz z naszymi wrogami.
-Twarzą w twarz mówisz?
Przystanął raptownie łapiąc ją za ramie i obracając do siebie. Z wytrzeszczonymi oczyma wpadła na jego tors. Widział jak po jej twarzy przemyka cień paniki a dolna warga odrobinę opada w dół, gdy spostrzega jak blisko siebie się znajdują. Nie umiał się nie ucieszyć i puszyć jak paw, kiedy obcinając go wzrokiem poczerwieniała na policzkach. Przyniosło mu to niesamowicie dużo satysfakcji.
Stali tak w kompletnym bezruch. Mijający ich uczniowie przyglądali się im z dozą zainteresowania i wyczekiwania, jakby spodziewając się nadchodzącej walki ale oni tylko tkwili w miejscu i spoglądali sobie w oczy. Stalowe tęczówki przeciwko płynnej czekoladzie. Draco nie mógł się powstrzymać od zaglądania w wielkie oczy Granger, które miały w sobie tyle ukrytej siły i mądrości.
Wciąż trzymając w dłoniach jaj ramię, przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej i zniżył do ucha gryfonki. Przez kilka krótszych niż mrugniecie powieką chwil wdychał pomarańczowy zapach perfum, pozwalając by aromat ten na stałe wyżłobił głębokie szramy w jego mózgu.


 
-I co teraz mój wrogu.-szepnął- Jakieś plany?
-Z miłą chęcią rzuciłabym cie sklątkom na pożarcie, ale chyba spieszy się nam na eliksiry, prawda?
Niechętnie przeniósł z niej wzrok dostrzegając przechodzącego obok nich chłopaka. Gryfon obrzucił ich pełnym oburzenia spojrzeniem, wydymając przy tym usta. Oczy Weasley'a skakały między ich twarzami a dłońmi ślizgona, mocno trzymającymi Granger za ramiona.
Cień jaki przemknął przez jego lico, mocno nie spodobał się Draco. Był bardzo niepokojący.
-Niechętnie przyznaję ci racje.-mruknął podążając wzorkiem za odchodzącym ryżym.
Granger przechyliła głowę na bok po czym wyszarpnęła się z jego uścisku i podniosła dłoń do jego czoła.
-Co ty robisz?-zapytał zdziwiony.
Nie odskoczył jednak. Pozwolił by dotykała jego twarzy swymi ciepłymi, delikatnymi dłońmi. Miał wtedy niesamowity widok na jej koszulę z niewielkim ale i tak dużym dekoltem.
-Malfoy.-powiedziała poważnie- Właśnie przyznałeś mi racje. Sprawdzam czy jesteś zdrowy.
-I jak magomedyku?-zakpił
-Brak gorączki, źrenice w normie-stanęła na palcach by się lepiej przyjrzeć jego oczom-Tak, wszystko okej.
Nie wiedzieć kiedy, a pochylił się niżej do jej twarzy. Podobało mu się jej badanie. Kiedy przyglądała się jego oczom, stojąc na palcach mógł poczuć na swym torsie ciepło jej ciała i walące w jego pierś serce Granger. Dodając do tego spory biust ocierający się o niego, było to jedno z lepszych badań jakie w życiu przeszedł.
-Czyli jaka jest diagnoza?-powiedział połykając głośno ślinę.
-Zwariowałeś ślizgonie.-rzuciła z rozbawieniem odsuwając się na krok- Ot co.



Powiedziawszy to odwróciła się zgrabnie i ruszyła w kierunku lochów. Przez kilka sekund patrzył za nią, za jej poruszającymi się zgrabnie biodrami zakrytymi przez falującą do kolan szatę i podziwiając to z jak niewymuszona lekkością stawiała kroki.
Tak. Granger była nieudawanym, niewypracowanym siłą i przymusem pięknem. Niestety.
-Najwyraźniej Granger-szepnął do siebie- Najwyraźniej.
Wybuchł śmiechem przywołując tym na siebie uwagę drugorocznych krukonów, którzy aż podskoczyli w strachu i czym prędzej pognali w swoich kierunkach. Draco z wciąż wymalowanym uśmieszkiem na ustach ruszył ku sali eliksirów. 

~*~ ~*~ ~*~

-Smoku. Smoku!-darł się Diabeł.
-Czego?-warknął Draco- Nie jestem głuchy.
Pracowali właśnie w parach nad eliksirem postarzającym. Blondyn spojrzał do kociołka, w którym bulgotała woda z dodanymi do niej ingrediencjami. Na tym etapie przygotowań, ich eliksir powinien mieć jasno błękitny kolor, czyli taki jaki właśnie mieli.
Draco nie był pewny jakim cudem udało się im do tego dojść, on ze swojej strony zajęty był czymś z grubsza innym niż zajęciami, ale widocznie Diabeł nieźle się nagimnastykował by nie odstawali od reszty. Wracając myślami do stolika, spojrzał na blat z wijącymi się na deseczce żarówiasto zielonymi glizdami i trzymanym w swoich dłoniach nożykiem.
Mimowolnie skrzywił się z obrzydzenia. 
-Właśnie widzę.-mruknął ślizgon- Od pięciu minut proszę cię żebyś posiekał to obrzydlistwo a ty nic. Albo jesteś głuchy jak pień albo zostałeś spetryfikowany. Na co się tam tak lampisz?
Zabini wychylił się przed Draco, próbując dojrzeć na co przyjaciel patrzy. Blondyn próbował go odepchnąć ale Blaise zdarzył już dostrzec powód rozmyślań i duchowej nieobecności Smoka.
Wybuchł śmiechem, lecz zamilkł zaraz pod czujnym spojrzeniem profesor Aristow i morderczym Draco.
-Przestań się w końcu na nią lampić bo dostaniemy poniżej oczekiwań.-powiedział kiedy nauczycielka wyminęła ich stolik, przytakując im wpierw po zajrzeniu do kociołka.
-Od kiedy interesują cie oceny?-zapytał Draco.
Z rozbawieniem patrzył na przyjaciela, który tęsknym wzrokiem patrzył za Panią profesor. Wielu uczniów miało równie ogłupiałe miny jak Diabeł, kiedy Aristow podchodziła do nich i chwaliła bądź doradzała.
-Od kiedy ciebie interesuje gryfonka.-rzekł Zabini nie odwracając się do niego.
Nie mógł zobaczyć jak Draco zaciska szczeki i szybko zerka na pochyloną nad kociołkiem Granger. Para buchała wokoło jej twarzy i włosów, które pod jej wpływem napuszyły się i zakręciły przypominając te, jakie miała przed bitwą o Hogwart.



-Ostrzegam cie Blaise.-zasyczał krojąc z zaciętością glizdy.
-Daj spokój Smoku.-westchnął zrezygnowany Blaise wsypując do kociołka sproszkowane skrzydełka muszek ognistych- Mam oczy i widzę co się dzieje. Podoba ci się.
Draco wbił ostry nożyk w blat stolika, robiąc przy tym najbardziej urażoną minę na jaką go było stać.
Podoba się? Mu? Ona?
Co za idiotyzm!
-Ostatnie moje ostrzeżenie.-bardziej warknął niż powiedział.
Ślizgon przyglądał się mu badawczym wzrokiem jakby starał się tym wymusić na Draco przyznanie do win.
Po jego trupie, pomyślał blondyn.
Może i Granger wyrobiła się od ich ostatniego spotkania, ale dalej była Granger. I zawsze nią zostanie, tak samo jak on zawsze będzie patrzył z góry na mugolaków takich jak ona. Nic tego nie zmieni.
-Jak chcesz.-odparł Zabini- Tylko proszę, zacznij już pracować.
Przez resztę zajęć obaj milczeli. Draco co kilka minut spoglądał na Granger, Zabini na niego a Weasley na nich wszystkich. Z zadowoleniem blondyn zobaczył, że kujonka zajęła stolik wraz z jedną z bliźniaczek Patil a nie z ryżym czy co gorsza, Finniganem.
Za swój eliksir obaj dostali po Wybitnym i uroczym uśmiechu od pani profesor, na co Diabeł zareagował głośnym westchnięciem. ,,W'' otrzymał również stolik Granger ale to nikogo nie zdziwiło, no może prócz zdębiałej Patil, która po raz pierwszy w życiu otrzymała tak dobra notę z eliksirów.
Kiedy dzwonek zawiadomił ich o skończonych zajęciach, uczniowie pospiesznie zebrali swoje manatki i pomknęli do wyjścia. Draco ruszył za tłumem wychodząc z klasy jako ostatni. Diabeł pozostał w niej, by pod pretekstem dopytania się o właściwości sproszkowanego zęba dwugłowego węża, móc poprzymilać się do nauczycielki.
Głupek, zaśmiał się kręcąc głową i wychodząc na pusty korytarz.
-Więc nie dość,że nagle podoba ci się Finnigan to jeszcze ucinasz sobie pogawędki z tym idiotą?!- dobiegł go wrzask wkurzonego chłopaka.
Przystanął w miejscu przysłuchując się ostrej wymianie zdań. Od razu rozpoznał głos wściekłego Weasley'a, a znając życie i tego rudego głupka, mógł jedynie zgadywać na kogo krzyczy.
-Ron! Daj mi spokój! To nie twój interes!-głos Granger pełen był rozgoryczenia i gniewu.
Pchany najzwyklejszą w świecie ciekawością, Draco przysunął się po cichu do ściany zaglądając za jej róg.
Zobaczył ich. Stali naprzeciw siebie, obrzucając się rozgniewanymi spojrzeniami. Weasley trzymał w mocnym uścisku nadgarstek Granger, która szamocąc ręką próbowała uwolnić się i odejść.
-No tak, oczywiście że nie!-zawył czerwony na twarzy gryfon- Jaki miałbym mieć interes w tym, by zareagować, kiedy moja dziewczyna gada ze ślizgonem. I to w dodatku z TYM ślizgonem.
Chwile zajęło Draco zorientowanie się o kim mowa.
Cholera jasna!
Ten rudy burak, miał czelność mówić o nim. I to w dodatku jako o idiocie! Już on go urządzi, tak go spierze za te słowa jak jeszcze nikt! Rodzona matka nie pozna jego gęby, kiedy z nim skończy! Urządzi mu z twarzy średniowieczną, leśną drogę podczas ulewy! W dodatku rozjechaną przez sto powozów zaprzęgniętych w magicznie powiększone konie!
-Nie jestem twoją dziewczyną, Ron!-krzyknęła zezłoszczona.
Siłą wyrwała nadgarstek z uścisku ryżego, obrzucając go pełnym bólu i udręki spojrzeniem.
-Zerwałeś ze mną!



Zaskoczony tą nowinką, Draco stanął wyprostowany. Już w pociągu słyszał o rozstaniu dwójki gryfonów, które było tematem numer jeden wśród hogwarckich plotkarzy. On sam dowiedział się o tym od, jak zwykle, dobrze poinformowanej Pansy.
Ona i Daphne głośno dyskutowały o powodzie, dla którego Granger i Weasley mili się rozstać. Kombinowały między otrzeźwieniem Granger, przez zdradę gryfonki aż po zbyt małe umiejętności rudego w całowaniu, ale żadna z nich nie podejrzewała, że to on zostawił ją.
Niepomiernie zdziwiło Draco to, że rudy tak się zachował. Nigdy by nie spodziewał się po nim takiego zachowania. Bo chociaż nigdy nie podejrzewał ryżego o posiadanie choćby minimum mózgu, nie spodziewał się że jest z niego aż taki idiota.
Okey, okey.
Granger była szlamą, no ale proszę… Była całkiem niezła, a ten imbecyl nie mógł liczyć na bycie z kimś lepszym. Po prawdzie, dziw brał, że w ogóle ktoś chciał na niego spojrzeć.
O mały włos nie roześmiał się na głos, kiedy pomyślał o braku mózgu rudego, niemal nie zdradzając swej obecności pogrążonej w kłótni parze.
-Ale wciąż jesteśmy przyjaciółmi a ty bratasz się z wrogiem!-rudy zawył w furii- Jak jakiś cholerny zdrajca! Wytatuuj sobie jeszcze czaszkę na przedramieniu i...
Ślizgon rozwarł szczęki widząc jak Granger wali rudego po pysku zaciśniętą w pięść dłonią, a ryży łapie się za polik. Musiał przyznać,że brązowowłosa miła moc w tej małej łapce, o czym sam się przekonał w trzeciej klasie. 
Ponownie chciał wybuchnąć śmiechem ale łzy dziewczyny jakie spłynęły jej po bladych policzkach, zmusiły go do milczenia i zastanowienia się nad słowami Weasley'a. Czaszka na przedramieniu?
Zaklął pod nosem. Teraz ryży przegiął po całości. Jak mógł insynuować jej, że jest zdrajczynią, kiedy zawsze stawała w jego obronie? I jeszcze to co powiedział na temat Mrocznego Znaku. Granger jest wkurzająca, ale nie zasługiwała na takie słowa. Zwłaszcza padające z ust jej przygłupiego przyjaciela.
Ryży próbował ją przeprosić. Paplał pod nosem niezrozumiałe słowa, starał się ją uspokoić i zetrzeć z jej twarzy łzy ale ona odepchnęła jego dłonie i w szaleńczym pędzie pobiegła w górę schodów. Draco miał ochotę potraktować tępaka kedavrą, ale po namyśle postanowił poczekać aż klnący niczym szewc Weasley odejdzie i pomknął za Granger.
Znalazł ją siedzącą na parapecie pierwszego piętra, ścierającą rękawem łzy płynące z jej oczu wodospadem.
-Granger?-szepnął podchodząc bliżej.
Stanął nad nią, niezbyt wiedząc co ma zrobić. Zazwyczaj widząc plączące dziewczyny, w niemal wszystkich przypadkach wylewających łzy przez niego, kulturalnie oddalał się z miejsca zdarzeń. Wyjątkiem od reguły była tylko jedna osoba, którą przytulał i pocieszał kiedy płakała.
Z innymi...Z innymi nie wiedział jak postępować.
-Na litość!-zawołała nie patrząc na niego- Odwal się ode mnie!
-Granger...
Zrezygnowana podniosła twarz, patrząc na niego ze łzami. Draco poczuł jak coś ściska go w żołądku i wywraca wnętrznościami. Był wściekły, tak wściekły jak jeszcze nigdy.
Czerwone plamy zdobiły jej policzki a szare, ciemne cienie pod wielkimi, wodnistymi oczami sprawiały, że wyglądała jak zbite za nic dziecko. Niewinnie, koszmarnie źle się prezentowała a on miał ochotę kogoś zamordować.
-Malfoy...Proszę- westchnęła cicho wycierając dłonią wilgotny nos-Nie dzisiaj. Możesz mnie denerwować,obrażać, upokarzać kiedy zechcesz. Ale dzisiaj daj mi spokój.
Patrzył na nią, a słowa jakie wypowiedziała uderzały w niego zadając jego wnętrzu mocne ciosy. Czemu się jednak dziwił?
Upokarzał ją, obrażał i drwił z niej przez wszystkie lata ich pobytu w szkole. Od pierwszego dnia, od pierwszej sekundy w jakiej zobaczył ją w pociągu siedem lat temu. Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy jako tajny sprzymierzeniec Dumbledore'a, służył Voldemortowi bez zająknięcia zabiłby ją. I chociaż później nie umiałby spojrzeć w lustro, tak właśnie by zrobił.
Tego był nauczony. Nienawiści do szlam i gardzenia nimi, co przez większość swego życia czynił z sukcesem i radością. Dlaczego więc, ona miałaby teraz być dla niego mila? Czemu miałaby...Miałaby mu zaufać?
Malfoy jesteś idiotą!  
-Chciałem tylko spytać czy się trzymasz-powiedział chłodno.
-Trzymam Malfoy- odpowiedziała hardo z uniesionym dumnie podbródkiem.
Nie chciał tego tak zostawić, ale wiedział, że stanie tu niczego nie zmieni. Nic tu po nim, a nieufność w jej oczach dosadnie dawała mu to do zrozumienia. Wahał się przez moment, lecz w końcu skinął jedynie nieznacznie głową, po czym odszedł kierując się schodami w dół do lochów.



~*~ ~*~ ~*~

Gdy już znalazł się w lochu, Draco szybkim krokiem przeszedł przez pokój wspólny ślizgonów. Nie odpowiedział na nawoływanie Notta i reszty chłopaków by dołączył do nich przed kominkiem i napił się ognistej. Machaniem Astorii oraz Pensy, które jakby były najlepszymi przyjaciółkami, pokazywały sobie nowe szaty w magazynie ,,Czarownica'' również się nie przejął.
Niczym tornado przemierzył schody i bez pukania wparował do pokoju swego przyjaciela.
-Blaise...
Zatrzymał się raptownie w progu. Naga Millicenta krzyknęła głośno i spadła z łóżka na podłogę. Zabini widząc w drzwiach blondyna uśmiechnął się szyderczo, zakładając ręce pod głowę. Nie przejął się leżącą na dywanie ślizgonką, próbującą zakryć się zwisającym z łóżka kocem.
-Cześć Smoku.-przywitał go Blaise.
-Wyjdź.-warknął Draco do Millicenty.
Otworzył na oścież drzwi odchodząc od nich na krok. Dosadnie dawał jej do zrozumienia by z nim nie dyskutowała.
-Ale…-wydukała patrząc to na niego, to na drzwi i szczerzącego się bruneta.
Blaise przypatrzył się dokładnie ściśniętym szczekom Draco i piorunom czającym się w jego oczach. Najwyraźniej nie spodobało mu się to co zobaczył, bo po posłaniu mu uważnego spojrzenia, przechylił się przez róg materaca do wytrzeszczającej oczy Millicenty.
-Posłuchaj mnie kotku- zwrócił się do ślizgonki- Jeśli Draco mówi wyjdź, to najlepiej zrobisz jeżeli spełnisz jego żądanie.
Dziewczyna otwierała buzie raz za razem, wyglądając przy tym jak ryba wyciągnięta z wody. Zabrało jej  chwile na zrozumienie, jak niegrzecznie została przez nich wywalona. I to w takiej sytuacji!
Z wydętymi ustami zerwała się na nogi. Zbierając z podłogi porozrzucane ciuchy podeszła do drzwi. Obrzuciła Draco nienawistnym spojrzeniem i z siłą walnęła drzwiami, które zamknęły się za nią z hukiem.
Blondyn podszedł do obitego czarnym aksamitem fotela, przysiadając na nim. Wsparł łokcie na kolanach unosząc dłonie do ust, po których jeździł wskazującym palcem. Po sekundzie mocno zdenerwowany wyciągnął z kieszeni spodni papierosa, odpalając go od końcówki różdżki.



-Co jest?-zapytał Blaise rozwalając się na łóżku.
-Ubieraj się.-rozkazał chłodno- Wychodzimy.
-Po co?
-Zrobić porządek z jednym gryfonem.
Blaise w zdziwieniu uniósł do góry równe brwi, które podjechały mu pod sama linie włosów. Wpatrywał się z uwagą trącemu skronie Draco.
-A mianowicie?-spytał ostrożnie nie pewny czy ma ochotę poznać szczegóły tej rozmowy.
-Z półgłówkiem Weasley'em.-wysyczał ślizgon.
Tak jak się spodziewał, Zabini nie wyglądał na zadowolonego. Tym razem jego brwi zjechały w dół marszcząc się i tworząc nad nosem groźne ,,V''. Po jego minie szło wywnioskować, że ani odrobinę mu się nie spieszy do działania.
-Czemu?
-Bo tak.-uciął Draco zmęczony pytaniami przyjaciela.
Zabini, nie zważając na swój negliż, wstał szybko na nogi. Olewając wymowne spojrzenie blondyna i wywrócenie przez niego oczami, jakimi go obdarzył, założył ręce na piersi mrużąc przy tym oczy.
Draco próbował dać mu do zrozumienia dłonią by się ubrał i nie świecił mu tyłkiem przed oczami, chociaż tyłek Diabła był teraz jego najmniejszym problemem, ale ten nie reagował w żaden sposób. Ślizgon tupał bosą stopą o pokrytą dywanem podłogę.
-O nie stary.-pokiwał przecząco głową- Podarowałem ci wyjaśnienia, kiedy chodziło o McLaggena. Tym razem jednak chcesz przywalić Weasley'owi, przyjacielowi Wybrańca. To całkowicie inna sprawa i musisz mi wyjaśnić czemu mam ci w tym pomoc.
-Nie mam zamiaru go bić.-usprawiedliwił się spokojnie Draco.
-Nie zmieniaj tematu, Smoku.-pomachał wyciągniętym palcem- Mów.
Draco westchnął dwa razy i przetarł dłońmi twarz, nim spojrzał na stojącego przed nim przyjaciela. Blaise wwiercał się w niego spojrzeniem, z którego Draco mógł wyczytać upór i ciche postanowienie by nie odpuścić. I nie odpuści póki mu nie powie co się dzieje, blondyn był tego pewny jak tego, że jutro wstanie nowy dzień. Gotując się na odpowiedź spuścił wzrok na swe stopy i tak już został.
Idiotą, jesteś idiotą Draco...
-Weasley nawrzeszczał na Granger za to, że rozmawiała ze mną.-powiedział ledwie słyszalnie odrzucając napoczętego papierosa do szklanki z wodą stojącą na stoliczku tuż obok.
-Aha…
Ta zdawkowa odpowiedz zmusiła go na spojrzenie do góry. Diabeł stał w miejscu skanując go chłodnym, oceniającym spojrzeniem.
-Powiedział jej, że ma sobie wytatuować mroczny znak na ramieniu bo jest zdrajcą.-dodał szybko by tylko wypełnić panującą ciszę.
Blaise zbladł momentalnie a jego czarne gały niemal wyszły na wierzch. Ruszył do porozwalanych na podłodze ciuchów, zgarniając je na łóżko.
-Skurwiel- wysyczał wciągając w pospiechu spodnie,nie racząc nawet ubrać wpierw bielizny.
O tak. Skurwiel.
-Płakała przez niego.-szepnął Draco zaciskając pieści na oparciach fotela.
-Czyli idziemy mścić się za Granger?
-Błagam cie- jęknął padając na oparcie z przymkniętymi powiekami-Nie karz mi tego powtarzać ani analizować. Nie chcę nad tym rozmyślać, robić domysłów i słuchać twoich rad. Nie wiem czemu ale mam ochotę urwać mu za to łeb. I zrobię to bez myślenia o powodach. Z twoja pomocą lub bez niej.
Nagły ruch i cień poruszający się nad nim sprawił, że otworzył oczy. Zabini stał nad nim wyciągając dłoń. Draco był oszołomiony rekcja przyjaciela, spodziewał się, że ślizgon go wyśmieje i zacznie stroić sobie żarty, ale przyjął pomoc jaką mu oferował chłopak.
Wstał ciągnięty siłą przez Diabła mierząc się nim twarzą w twarz.
-Co robimy?
-Wyjaśnię ci wszystko po drodze.-rzekł z wrednym uśmiechem.

~*~ ~*~ ~*~

Czwartkowe zajęcia z astronomii odbywały się grubo po kolacji. O dwudziestej drugiej, ubrana w czarny płaszcz i z przewiązaną czerwoną chustą na szyi, Hermiona weszła na szczyt wieży astronomicznej. Była to otwarta przestrzeń z poustawianymi przy jej krawędzi teleskopami i stoliczkami, na których robiono notatki. Przed teleskopami zrobionymi ze szczerego złota czekały krzesełka, po dwa na parę w jakich pracowało się na tych zajęciach.
Hermiona najedzona stanęła na środku wieży, gdzie kręcili się uczniowie, zaczerpując mocnego wdechu świeżego powietrza. Po zajęciach, czekając na kolacje postanowiła sobie nie przejmować się zachowaniem Rona. To nie była jej wina, że rudy okazał się mieć mniej mózgu niż chochlik. Nie będzie go słuchać i psuć sobie nastroju.
Zawiązując mocniej szalik wokoło szyi, wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni gumkę i splotła nią rozwiane włosy. Na szczycie wieży zawsze wiało. Nawet gdy było gorąco i bezwietrznie, tutaj natura rządziła się swoimi własnymi, odrębnymi prawami.
Sunąc wzrokiem po wolnych miejscach, nie zauważyła jak ktoś łapie ją za rękaw płaszcza i pociąga do tyłu. Z siłą walnęła w twardy tors na czym ucierpiał jej policzek. Tarła zbolałe miejsce z gniewnym spojrzeniem patrząc na sprawce swego nieszczęścia, który nie zwracając uwagi na to co narobił zasiadał na krzesło przy jednym z teleskopów.
-Na wszystko co święte!-zawołała z rezygnacją- Znowu ty?!
-Nie becz Granger.-skarcił ją Malfoy -Tez nie jestem zachwycony byciem tutaj.
-Więc po co tu przylazłeś?
Ślizgon powolnymi, leniwymi ruchami rozpiął guziki płaszcza eksponując swój spory tors ubrany w nienagannie białą koszulę, ładnie opinającą znaczne mięśnie. Rozsiadając się wygodnie z założoną w męskim zwyczaju kostką na udzie, wsparł łokcie na podparciach krzesełka. Patrzył na nią z groźną intensywnością ponad złączonymi palcami dłoni,na jednym z których lśnił wielki sygnet z wygrawerowanym, pięknym ,,M'' a wskazującym sunąc po dolnej wardze.
Hermionie przyszło na myśl, że patrzy się na nią jak drapieżnik na przyszłą ofiarę. I nawet gdyby tak było,wiedziała że niezdolna by była przed nim uciec. Stała jak zahipnotyzowana obserwując palec sunący po tej idealnej wardze.
Cholerny wąż, przemknęło jej przez myśl.
-Musiałem dobrać zajęcia.-powiedział z nieznaną jej nutą w glosie- Te wydawały mi się najmniej wymagające.
-Żebyś się nie zdziwił.-prychnęła wyrywając się z zamyślenia o tej piekielnej wardze.
Prostując się dumnie z podniesionym podbródkiem, rozejrzała się po wieży. Zaklęła w duszy. Jedyne wolne miejsce było koło tego nieziemsko przystojnego, wrednego, irytującego dupka.
Za co los ja tak karze?
Niechętnie powróciła wzrokiem do Malfoy'a. Udawał, że nie bawi go sytuacja w jakiej znalazła się Hermiona ale nie umiał ukryć przed nią tego błysku w oczach jaki widziała u niego za każdym razem, kiedy kombinował coś okropnie wkurzającego.
-Siadasz?-zapytał wskazując wolne obok siebie miejsce.
-Nie mam wyjścia.-mruknęła niezadowolona, rzucając wysłużoną torbę na ziemię.
Pełna irytacji i rezygnacji usiadła w krześle odsuwając się nim jak najdalej tylko mogła od blondyna. W nadziei przeskakiwała z twarzy na twarze pozostałych uczniów, szukając jakiegoś innego ślizgona bądź ślizgonki, która z chęcią zamieniłaby się z nią miejscami. Wiedziała bowiem, że Malfoy w swoim domu uważany jest za siódmy cud świata i każda z uczennic Slytherinu oddałaby dusze aby moc z nim siedzieć. Byłaby wniebowzięta.
Zapewne i on byłby zadowolony, gdyby nie musiał siedzieć ze szlamą. Już widziała w swojej głowie jak szybko by ją wykopał z miejsca, byleby ustąpić go komuś z jego ,,ligi''. Nie wiedziała czemu zaproponował jej by usiadła z nim ale jedno było pewne. Miał w tym jakiś cel, cel ,który sprawi, że po zajęciach znowu będzie przez niego płakać w poduszkę.
Nie zadowolona zorientowała się,że żaden inny ślizgon nie pokwapił się na zajęcia z astronomii. A to oznaczało, że będzie musiała się z nim męczyć przez resztę roku, modląc w duszy by Sinistra zadała im tak wiele by tylko go zniechęcić do dalszej nauki tego przedmiotu. Słysząc jego znaczące chrząkniecie odwróciła ku niemu beznamiętny wzrok.
Malfoy dalej zajmował miejsce w swojej pozie ,,Mam wszystko gdzieś, ale podejdź a zjem cie żywcem'' i uśmiechał do niej szeroko. Cóż... Może i Eryk Robinson miał wspaniały uśmiech ale brakowało mu tego czegoś co miał on. Tej odrobiny sarkazmu i szczypty samozachwytu pomieszanego z trzema ziarnami aroganctwa. No dobrze, czterema ziarnami, albo i pięcioma.
-I czego się tak szczerzysz?-najeżyła się wiedząc, że ten uśmiech nie może oznaczać niczego dobrego.
-Mam dobry dzień, Granger.-stwierdził wzruszając ramionami- Nie mogę?
-Możesz.-przytaknęła szperając w torbie za piórem i pergaminem.
Przez jedną, wspaniałą, najpiękniejszą chwile panowała między nimi idealna cisza. Oczywiście już po sekundzie ta parszywa fretka musiała to zniszczyć. Kopnął Hermionę pod stolikiem prosto w kostkę, na co w jej oczach pojawiły się łzy. Kompletnie nie przejęty ich widokiem, Malfoy klapnął w krześle, w którym musiał się zniżyć by jej dosięgnąć i wyszczerzył rząd białych zębów.
-A ty co masz taka minę?-zagadnął kiedy rozmasowywała nogę.
Niech go!! Będzie miała siniaka, na sto procent.
-Ponieważ zazwyczaj twój dobry dzień oznaczał mój paskudny humor.-rzuciła z pretensją w glosie.
Zachciało się jej śmiać, kiedy zobaczyła jak wydął wargi i przechylił na bok głowę. Dokładnie tak, jakby mówiła do niego w obcym języku. Może chińskim? Albo goblińskim? Tak, goblińskim.
-Obawiam się, że nie rozumiem.
-To proste Malfoy.-stwierdziła z chłodną kalkulacją- Zazwyczaj kiedy ty byleś zadowolony, ja byłam poniżona. Oczywiście przez ciebie.

~*~ ~*~ ~*~

Draco cały wrzał od środka a słowa ,,oczywiście przez ciebie'' dudniły w jego głowie ciągle i ciągle. Minuty upływały mu w ciszy na wpatrywaniu się w gryfonkę, która słuchając rad profesorki zapisywała na pergaminie współrzędne i informacje potrzebne do odnalezienie odpowiedniej gwiazdy.
,,Oczyszczacie przez ciebie''.
Jedno zdanie, nic na pozór nie znaczące. Jednak nikt nie był w stanie wyobrazi sobie jak się wtedy poczuł. Pusty, wyprany z emocji...Taki, Malfoy'ski. Jak jego ojciec.
Był swoim ojcem, takim go stworzono i na takiego wychowano. Dlaczego więc starał się teraz to zmienić? Nikt się nie zmienia, taka jest prawda a on jest tego najlepszym przykładem. Zawsze będzie Malfoy'em i Śmierciożercą, z własnej woli czy przymusu, to nie było ważne.

~*~~*~~*~


11 komentarzy:

  1. Pierwsza :)
    Fajnie, że jest kolejny rozdział. Czekałam i czekałam :P
    Świetnie się czyta.
    Pozdrawiam SS

    OdpowiedzUsuń
  2. Za pierwszy komentarz będzie nagroda :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej hoł!
    Cudny rozdział <3 Taki długi i tak pięknie napisany!!! Nie mam weny komentarzowej.... Ale baardzoooo mi się podobał!!! Kocham twojego Malfoy'a jest bardzo podobny do oryginału, Hermiona również. Z niecierpliwością czekam na następny.
    Powodzenia w szkole i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Miło jest wiedzieć, że komuś się podoba.
      Mam nadzieję, że wena przyjdzie bo póki co niestety brak... Ale pisać będę, nie odpuszczę :)

      Usuń
  4. Super rozdział! Z niecierpliwością czekam na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, z tej strony administratorki Katalogu Granger.
    Wraz z nadejściem wakacji, na naszym katalogu nadeszły porządki. Z racji tego, że na Twoim blogu nie pojawił się żaden post od ponad pół roku, został on przeniesiony do zawieszonych. Gdy powrócisz do publikowania, poinformuj nas o tym w zakładce ZMIANY, a Twój blog powróci do aktualnych opowiadań.
    Pozdrawiamy,
    Administratorki Katalogu Granger

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam pytanie. Wiem że raczej nie odpiszesz bo ten blog z tego co jest mi wiadomo jest zawieszony. Ale bardzo podoba mi się twój styl pisania. Zakochałam się w Tym opowiadaniu. Mam nadzieję że kiedyś zdecydujesz się je dokończyć.
    Pozdrawiam
    Marika

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!
    Przepraszamy, że piszemy tutaj, ale nie mogłyśmy znaleźć zakładki spam.
    Zapraszamy na nowy początek Katalogu Granger! Tak, dobrze czytasz, strona, na którą zgłosiłaś/eś się jakiś czas temu, zaczyna żyć na nowo! W ostatnim czasie w naszą działalność wkradła się monotonia, więc teraz nadszedł czas temu zaradzić. Zobacz co nowego proponujemy, jakie akcje przeprowadzamy już od długiego czasu i po prostu... wróć do nas! Stwórzmy razem miejsce, w którym będziemy mogli porozmawiać, podzielić się swoimi wrażeniami na różne tematy. Dowiedz się trochę ciekawostek na temat aktorów z Harry'ego Pottera, przeczytaj wywiady ze zwycięzcami konkursów, bierz udział w tym, co organizujemy. Przeczytaj dziennik Hermiony Granger i przeglądaj tablice ogłoszeń.
    Same nie damy rady, to właśnie TY musisz nam pomóc. Rozwijamy wspólnie nasze pasje, dzielmy się nimi i nie pozwólmy, aby KG wygasło.
    Zajrzyj na Katalog Granger i sam/a sprawdź, czy się opłaca, a my zapewnimy Ci tylko jedno - nie zawiedziesz się!
    Katalog Granger
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszamy, że piszemy tutaj, ale nie znalazłyśmy zakładki spam.
    Nadszedł wrzesień, początek szkoły, a więc to idealny czas na konkursy i różne akcje! Administratorki Katalogu Granger dobrze wiedzą, że szkoła genialnie działa na wenę, dlatego wraz z rozpoczęciem roku szkolnego na naszym katalogu pojawiło się mnóstwo nowości. Zapewniamy, że każdy, absolutnie każdy, znajdzie coś dla siebie! Te nowości są tworzone tylko i wyłącznie dla Was, nasz katalog działa właśnie dla Was, więc nie zawiedźcie nas! :)
    Z czym się pojawiamy? Na początku konkurs na miniaturkę miesiąca, a wraz z nim do wygrania nagroda książkowa (do wyboru jedna z czterech propozycji, a wszystkie związane z Harrym Potterem!). Spróbuj wziąć udział, a zapewniamy, że na pewno nie pożałujesz.
    Konkurs na najlepsze opowiadanie! Zachęcamy do zgłoszenia swoich ulubionych, zakończonych opowiadań z Hermioną Granger, jako jedną z głównych bohaterek. Zróbcie niespodziankę autorkom najlepszych historii i zgłoście ich opowiadanie do konkursu, a jeśli ich historia zwycięży, przeprowadzimy ze zwyciężczynią krótki wywiad.
    A konkursy to dopiero początek. Aktualnie na naszym katalogu trwają trzy akcje i jesteśmy pewne, że każdemu będzie coś odpowiadać. Po pierwsze akcja komentatorska — więc jeśli nie jesteś zadowolona/y z liczby komentarzy na swoim blogu, chcesz poznać opinię kogoś na temat swojej historii — zgłoś się! Po drugie akcja „promujemy świeżaki” — czyli jeśli zaczęłaś/eś nowe opowiadanie (do trzech rozdziałów) i chcesz je rozreklamować... nie czekaj, wejdź na nasz katalog i wypełnij zgłoszenie! I trzecia akcja „wsparcia dla autorek ff”, o której więcej dowiecie się na naszym katalogu.
    Czekamy na Was!

    OdpowiedzUsuń